Podobnie jak mój nauczyciel usiadłem na krześle i poczułem dziwny napór na mój umysł. Przed moimi oczami zaczęły się pojawiać przerażające kreatury i dźwięki dobiegające zewsząd. Będę robić tak jak kazał mi nauczyciel:

Skupiłem się i odciąłem dopływ chakry do mózgu, obrazy lekko ustały, a dźwięki zostały stłumione. By utrzymać ten stan złożyłem pieczęć i obraz prysły, a głosy ucichły.
-może być?

No więc macham rękami nie potrafiąc dobrze złożyć znaków, po czym krzywo rozkładam chakre po całym ciele, aż w końcu zamieniam się w coś co przypomina drzewo. Zamiast liści miało krzywe znaczki, kora była biała i gładka, a gałęzie krzywe. Druga próba była wręcz doskonała: znaki składałem wolniej ale dokładniej zaś chakra rozłożyła się bardzo dobrze, końcowy efekt był zadowalający, mój nauczyciel jak się patrzy...

No miałem nadzieję że jutsu nie zadziała i nauczyciel się przebije, przynajmniej było by ciekawie.
Biorę kunaia do ręki i podrzucam go w górę, po czym robię szybko parę pieczęci. Kunai wiruje trzy razy w powietrzu po czym leci wprost na moją głowę...huk, dym, a w moim miejscu leży ławka, i wbity w nią kunai. Ja leże na ziemi 5m dalej.