Wreszcie doszedłeś do gabinetu, znużony kolejnym dniem. Zapukałeś i wszedłeś. Na krześle przy biurku siedział lider, a koło niego, oparta plecami o ścianę ze skrzyżowanymi na piersiach rękami osoba, której twarz była ukryta pod długimi, brązowymi włosami - najprawdopodobniej jego pomocnik.
-O, witam cię Kishive, spodziewałem się ciebie - zaczął lider. - Masz zebrać dzisiaj podatki z okolicznej farmy. Jest to misja rangi C. Dlaczego? Farmerzy są ninja, są dobrze uzbrojeni i często stwarzają pewien opór. Jeszcze mój przyjaciel chciałby coś dodać.
-Tak - mruknęła osoba stojąca obok lidera. - Jeśli spotkasz takiego łysego faceta, przywal mu zdrowo, albo nawet go zabij. Raz chciał mnie poderżnąć kunai'em.
-Tak - potwierdził lider. - A teraz, idź. Farma jest na wchodzie wioski.

-Masz zebrać 500G od osoby. Tych osób jest 11 - mruknął lider. - Dziwny chłopak - szepnął do kolegi, lecz ty to dosłyszałeś, lecz nie zwróciłeś na to uwagi.
Teraz biegłeś na wschód. Chciałeś szybko skończyć tą denną misję. W wiosce ludzie dopiero rozkładali swoje towary, tylko niektórzy już zachwalali towar, tylko nie wiadomo po co, jak po ulicy kręciło się raptem pięć osób.
"Oni mają jeszcze nudniejsze życie niż ja" - pomyślałeś. Trochę cię to ucieszyło.
Biegłeś dalej nie zwracając już na nich uwagi. Farmy jeszcze nie było widać.

Widziałeś już z oddali farmę, minęło bardzo dużo czasu. Byłeś troszeczkę zmęczony, zaczynało się robić ciemno, lecz wreszcie dotarłeś. Stoją tu raptem trzy domki, koło każdego oparte o ściany stoją zniszczone buty i dobrze naostrzone kosy. Pukasz do drzwi jednej chatki.
-Zbieram podatek! - krzyknąłeś.
-Znowu?! - odkrzyknął ci ktoś. - Alarm, kolejny podatek chcą zbierać! Atakować go.
I drzwi otworzyły się z hukiem, odpychając cię. Z tego domku wypadł jakiś stary mężczyzna, kobieta i dwoje dzieci, z drugiego łysy facet, kobieta i troje dzieci, a z trzeciego dwóch facetów i kobieta. Wszyscy już mieli kosy.
-Nie damy wam kolejnego podatku! - krzyczeli.

Któryś z farmerów rzucił w twojego palca kunai'a. Rana nie jest w ogóle poważna, a ten kto rzucił powinien zostać ukarany. Rozejrzałeś się.
-To ja - powiedział kpiąco łysol.
Wkurzyłeś się, to ten sam, co chciał zadźgać przyjaciela lidera. Nie wybaczysz mu takich zniewag.

Farmerzy ruszyli na ciebie szarżą.

Tak, domy zapłonęły, a ty swoimi oczyma dostrzegasz przerażenie wśród farmerów... Momentalnie odsuwają się od Ciebie. - Jeszcze popamiętasz!!- krzyknął jeden z nich, po czym dwóch farmerów wypchnęli tego, który to wykrzyknął. - No chodź, cwaniaczku... - Powiedział pewny siebie jeden farmer.
A w pewnym momencie w twoją stronę farmerzy zaczęli rzucać skórzanymi mieszkami (pieniądze) i wycofali się...
W skórzanych mieszkach jest łącznie 4.500 G.
Farmer stoi na przeciwko Ciebie, trzyma w prawym ręku bardzo ostry sierp. Lewą rękę ma opuszczoną, nogi lekko ugięte. - No dalej, brudny 'wieśnioku' . Hadziaju ty!! - Wykrzyknął to farmer, widać, ze chce się pojedynkować.

- JA!!!! - Usłyszałeś męski krzyk.
Nagle cała grupka farmerów znów szła w twoją stronę...
A po środku bardzo wysoki mężczyzna (2m), umięśniony, łysy.
- Zabić dzieciaka!! Zabić dzieciaka!! - Krzyczą farmerzy, który idą powoli w twoją stronę.
- Zaraz zobaczymy, kto tu będzie się śmiał  ostatni, ty nędzny dzieciaku! - Powiedział to pewny siebie łysol.