Teren walki to polana na której jest tylko trawa. Po horyzont... Świeci słońce i jest ładnie. Stoimy od siebie 20m. AKtywuje Sharingan i składam pieczęci.
Offline
Ubrany w płaszcz zakrywający całe ciało - ni to czarny, ni to niebieski. Na twarz nałożoną mam porcelanową maskę z ogromnym nosem, smutnymi ustami oraz dwoma otworami na oczy. Na szyi zawieszony pewien naszyjnik, na którym zawieszone są jakby kości. Zza maski wystają dość długie blond włosy, na plecach zaś zawieszone są dwie katany. W mych oczach dostrzec można było sharingan, którym wpatrywałem się w rywala. Pewnym i szybkim ruchem zdjąłem ciężarki. Złożywszy jeden znak czekałem na ruch przeciwnika.
Chakra: Full (15.000)
Offline
Nagle pięć węży z mojego rękawa zaczyna szarże, której celem jesteś Ty. Czekam przygotowany uważnie patrząc na Ciebie. Każdy waż pędzi w zupełnie innym kierunku.
Chakra 10 500
Offline
Kolo mnie zaś pojawia się klon, który coś połyka. Gdy węże będą blisko wyciągamy po dwie katany i tniemy je - uważamy na atak z każdej strony, z tyłu też. Dzięki sharinganowi wybicie tych węży nie stanowi problemu. Dodatkowo cały czas mamy Cie na oku, czekamy na twój ruch. *Co on próbuje? Toż to jest żałosne...*
Chakra: 14.550
Chakra klona: 15.000
Offline
Deloran aktualnie jest na misji i walczy ze mną. Tak więc wygrana wędruje do mnie, a go upomnijcie (nie banujcie xD) za nie fabularność.
Offline