- Chcesz ze mną walczyc - odparłem ironicznie, widząc jak shinobi idzie w moją stronę, złożyłem znak, nagle rozpadłem się na kilka kruków, które zaczęły latac w okół niego. Bo eksplozji klona, kruki zniknęły z racji iż nie przeżyły wybuchu natomiast ja muśnięciem dłoni uśpiłem Cię, czekałem już tylko na Yondaime, z którym muszę stoczyc pojedynek... tu i teraz...
Powstaliśmy z krwi przelanej na bitwach,
W oczach płonie gniew, z ust płynie modlitwa,
Nasz ognisty rydwan jest gotowy do szarży,
Serca wybijają rytm wojennych marszy
Każdy z ludzi walczy w imię własnych zasad,
I nie ważne jaki kraj, jakie wyznanie czy rasa,
Nasza siła to władza, pęka ostatnia nić
Dzisiaj wschodzi czarne słońce, jutro nie będzie już nic
Offline
Jednakże wbrew wszystkiemu Yondaime nie spał. On wyczekiwął Itachiego... On go "czuł" dżięki pewnej sytuacji.
-Itachi... Zatem nadszedł ten czas... Ja kontra Ty... Niegdyś razem Jutsu się uczyliśmy, egzaminy zdawaliśmy, a teraz? Teraz musimy walczyć przeciwko sobie.
Na twarzy Yondaime zawitał smutek. Nie bał się przeciwnika. Wiedział, że może go pokonać. Jednakże sam fakt że musi walczyć z kimś, kogo nadal ceni, cenił i będzie cenić...Yondaime tuż przed walką odebrał młodemu shinobi swojego kunai'a. W ciągu momentu wyjął go z kabury i zabrał. Tak oto kończy się historia dla młodego ninjy z kunai'em Yondaime...
Offline
Koniec, Itachi odszedł, Yaroi został uwolniony z genjutsu, jednak obudził się z raną klatki piersiowej, niezbyt głęboką jednak symbol ten coś przypominał, na razie cały był zakrwawiony więc trudno było cokolwiek powiedzieć. Jedno jest pewne Itachi zniknął i długo się nie pokaże...
Powstaliśmy z krwi przelanej na bitwach,
W oczach płonie gniew, z ust płynie modlitwa,
Nasz ognisty rydwan jest gotowy do szarży,
Serca wybijają rytm wojennych marszy
Każdy z ludzi walczy w imię własnych zasad,
I nie ważne jaki kraj, jakie wyznanie czy rasa,
Nasza siła to władza, pęka ostatnia nić
Dzisiaj wschodzi czarne słońce, jutro nie będzie już nic
Offline
Ocknąłem się, poczułem wielki ból. Ręką chwyciłem za klatkę piersiową, cała była czerwona. *Cholera...* Ból, ogromny ból paraliżował mnie. Gdy już troszkę 'wytrzeźwiałem' i zorientowałem się co się stało rozejrzałem się po okolicy. Mój sensei leżał na ziemi dość poważnie krwawiąc. Podniosłem się delikatnie, powoli. Lekko kulejąc podszedłem do sensei'a, urwałem kawałek mej koszuli i opatrzyłem ranę (jako tako). Co... Co się stało? - spytałem zszokowany.
Offline
-Itachi Uchiha. Walka. Uśpił Cię, po czym Cię ranił w klatkę. Ja sam z nim przegrałem, co widać. Zniknął, nie wiadomo gdzie.
Po tych słowach patrzałem dość zdenerwowany na ucznia i gdzieś w oddal. Noga mi krwawila. Jednakże nie martwiłem się tym, tylko Itachim...
Offline
Patrzyłem zdenerwowany na mistrza. Usiadłem, po chwili położyłem się na ziemi. Klatka piersiowa ogromnie mnie bolała... Zamknąłem oczy, zacząłem odpoczywać. Rozmyślałem.. Jak doszło do tego, że mój sensei przegrał... Wydawało mi się, że jest niepokonany....
Offline
-Itachi ma przewagę tylko dlatego, że posiada Genjutsu. Gdyby nie to, nie poszłoby mu tak łatwo...
Po tych słowach uśmiechnąłem się. Krwi było coraz mniej. Czułem osłabienie umyslowe jak i fizyczne.
Offline
. . .
To samo co wcześniej
Offline
Chcę... Pójść do twej kryjówki. Postanowiłem wstąpić w szeregi Akatsuki. Zaszczytem dla mnie będzie móc pomóc Ci w pokonaniu przeszkód... - powiedziałem po chwili zastanowienia. Stwierdziłem, że nic innego na chwilę obecną nie wchodzi w grę. Dzisiejsze wydarzenia trwale zmieniły mą osobę...
Offline
Jako iż zostałm bardzo mocno zraniony i Ty też cały czas siedzę na dupie.
-Zanim gdziekolwiek wyruszymy, muszę odpocząć kilka godzin(czyt. paredziesiąt postów).
Siedzę nadal w miejscu gdyż ból nogi nie daje mi spokoju, utrudniając mi równocześnie możliwość poruszania się.
Offline
Złożyłem mapę i oddałem sensei... Odpocznijmy więc... - powiedziałem zamykając oczy. Postanowiłem się zdrzemnąć - będzie to chyba najlepsze wyjście. Tak więc jeszcze chwilę rozmyślałem, po czym przysnąłem...
Offline
Za czas kiedy Ty spałeś, ja się użalałem nad ogromnym bólem nogi. Cięcie które wykonał mi Itachi było niesamowicie bolesne. Nim się przebudziłeś ja siedziałem na straży. Zawsze mogłem rzucić chociaż kuani'em
Offline
W końcu się obudziłem. Przetarłem oczy, słońce nadal mocno świeciło. Grzało niemiłosiernie, nie wiem jak tutaj wytrzymałem... Niebo było po części zachmurzone, chyba zbierało się na deszcz. Podniosłem się lekko i ujrzałem cierpiącego sensei'a... Po jego minie stwierdziłem, że rana dawała się we znaki... Odpocznij.. - wyszeptałem sam wstając. Podszedłem do torby, która leżała w krzakach i wyciągnąłem dwa bukłaki z wodą. Z jednego sam zacząłem pić, drugi zaś wręczyłem nauczycielowi.
Offline